Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego „Olimpia”

Model 3D

Historia fabryki

W dziewiętnastowiecznej Łodzi jedną z najbogatszych rodzin byli Silbersteinowie, spowinowaceni z rodziną Poznańskich. Dzięki sprawnemu zarządzaniu wznieśli liczne zabudowania fabryczne, wśród których jeden obiekt zapisał się trwale w krajobrazie miasta. Charakterystyczny budynek przy ul. Piotrkowskiej 242/250 wyróżniał się dzięki nawiązaniom do architektury obronnej. W czasie II wojny światowej odebrano żydowskiej rodzinie jej własność, pod koniec okupacji fabryka była zdewastowana.

Po zakończeniu wojny przestrzenie fabryczne wykorzystywano jako magazyn artykułów dostarczanych przez UNRRA (United Nation Relief and Rehabilitation Administration), później hale przekazano Spółdzielni Spożywczej „Społem”. W 1947 roku przywrócono budynkowi fabryczny charakter. Zarząd państwowy dokupił maszyny i zatrudnił pracowników. Wyremontowano dachy i część budynków. Dzięki nacjonalizacji licznych mniejszych przedsiębiorstw udało się powołać jedno nowe i większe. W 1950 sporządzono spis zdawczo-odbiorczy i zakończono proces nacjonalizacji. Poza majątkiem Silbersteinów przejęto m.in. firmę „Ludwik Augustin – Uszlachetnianie Włókien” przy ul. Obrońców Stalingradu 180/182 (obecnie ul. Legionów) i stworzono nową nazwę: Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego im. Ofiar 10 września 1907 roku. Było to odniesienie do wydarzeń historycznych. W 1907 roku robotnicy uwięzili Mieczysława Silbersteina (dyrektora i zarazem współwłaściciela fabryki), a następnie zamordowali. W wyniku śledztwa aresztowano winnych, z których część rozstrzelano.

W przeciwieństwie do wielu przedwojennych, znacjonalizowanych zakładów, ZPD im. Ofiar 10 września 1907 roku nie dysponowała własną załogą. Trzeba było zatrudnić praktycznie cały zespół – od dyrektora po robotników. W dużej mierze były to osoby spoza miasta, które nie znały włókienniczego fachu i musiały uczyć się wszystkiego od zera. To samo dotyczyło tych, którzy dotąd zajmowali się handlem czy chałupnictwem, a których życie zmusiło do pracy w fabryce. Powodowało to liczne problemy, często nieznane w innych przedsiębiorstwach, jak brak dyscypliny zawodowej czy nieumiejętność pracy w trybie zmianowym.
W ramach tzw. pracy wychowawczej młode dziewczęta, zatrudnione po raz pierwszy w fabryce, przechodziły specjalne kursy na temat prowadzenia gospodarstwa domowego, higieny czy zachowań w społeczeństwie. Część przyjezdnych mieszkało w hotelach robotniczych, co nie sprzyjało budowaniu normalnych więzi społecznych. W 1950 roku od strony ul. Sienkiewicza wybudowano przyzakładowy żłobek i przedszkole. Zakłady utrzymywały własną szkołę zawodową. Kobiety ciężarne mogły liczyć na przeniesienie do Oddziału Pracy Chronionej.

Przez pierwszą dekadę po nacjonalizacji nie dokonano większych inwestycji poza niezbędnymi, bieżącymi remontami. W 1956 roku zastąpiono stare maszyny saneczkowe nowymi, cylindrycznymi z napędem elektrycznym. Wydajność pracy na osobę wzrosła aż trzydziestokrotnie. Wkrótce powstał dział kroju oraz szwalnia. W 1957 roku nadano nową, wyłonioną w konkursie, oficjalną nazwę – Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego „Olimpia”. Według jednego z dyrektorów powodem były kwestie pragmatyczne – dla wygody wszyscy skracali dotychczasową nazwę zakładów do samych „Ofiar”, co kojarzyło się źle i narażało przedsiębiorstwo na drwiny.

Druga połowa lat 60. przyniosła długo oczekiwane inwestycje. W 1966 roku rozpoczęto produkcję dzianiny na nowoczesnych maszynach cottonowych. W owym roku wyprodukowano pół miliona takich wyrobów, a w 1969 roku aż siedmiokrotnie więcej. Na przestrzeni tych lat przedsiębiorstwo przeszło modernizację dziewiarni, w coraz większym wymiarze korzystano też z włókien syntetycznych. W 1967 roku „Olimpia” otrzymała nagrodę na międzynarodowych targach w Moskwie, a potem kilkukrotnie na Targach Poznańskich (w latach 1966, 1968, 1973). Od końca lat 60. stosowano głównie włókna sztuczne: modylon, elastor i anilanę. W 1969 roku w „Olimpii” pracowało 2,5 tysiąca osób, przede wszystkim kobiet. W tym samym roku wbudowano kamień węgielny pod fabrykę „Olimpia 2” przy ul. Nowe Sady 2 (róg Obywatelskiej 137) . Inwestycja powstała z myślą o produkcji nowoczesnych wzorniczo wyrobów, które miały być przeznaczone głównie na eksport. W ciągu roku od rozpoczęcia budowy zamontowano pierwsze maszyny. W 1971 roku podjęto decyzję o stworzeniu odrębnych Zakładów Przemysłu Dziewiarskiego „Kalina”, a rok później zakończono tę czteroletnią inwestycję. Pomysł na odrębne przedsiębiorstwo dziewiarskie okazał się jednak nietrafiony, bo już w 1974 roku „Olimpia” wchłonęła „Kalinę”, czyli powrócono do pierwotnej koncepcji.

W połowie lat 70. „Olimpia” produkowała głównie wyroby odpasowane z przędzy teksturowanej i anilany. Ponad połowa produkcji (niemal 6 mln sztuk rocznie) przeznaczona była na eksport. Na rynku krajowym pozostawały przede wszystkim te produkty, których z różnych powodów nie udało się sprzedać za granicą. W 1977 roku przedsiębiorstwo zajęło pierwsze miejsce w konkursie na Najlepszego Eksportera Województwa Łódzkiego do ZSRR. Głównymi krajami, do których eksportowano wyroby, były ponadto Stany Zjednoczone, Kanada, Szwecja i Wielka Brytania.

Na przełomie lat 70. i 80. zatrudnienie „Olimpii” sięgnęło pułapu 3 tysięcy osób, ale w kolejnych latach ponownie spadło. Było to wynikiem instalacji nowych maszyn, które wpłynęły na wzrost wydajności pracy. W sierpniu 1980 roku załoga strajkowała w geście solidarności z robotnikami z Wybrzeża. Po wprowadzeniu stanu wojennego zmieniła się struktura eksportu. Produkowano bistor, a znaczną część (ponad połowę) produkcji sprzedawano do ZSRR, na Kubę, do Wietnamu.

W 1987 roku powstał pomysł stworzenia spółki składającej się z kilku podmiotów. Z polskiej strony miała to być „Olimpia” oraz „Tricot”, a z niemieckiej holding o nazwie „Hopf”. Celem było pozyskanie kapitału obrotowego i wejście na rynki niemieckie z luksusowymi produktami, głównie swetrami żakardowymi. Te posunięcia nie przyniosły jednak sukcesu i nie doszło do realizacji planu.

W 1992 roku w „Olimpii” wciąż pracowało ok. 1400 osób i wydawało się, że uda się przekierować eksport na rynki zachodnie. Niektóre budynki wydzierżawiono, prowadzono też działalność usługową dla innych podmiotów. Produkcję skupiono w zabudowaniach przy ul. Obywatelskiej. Pomimo dobrego kierunku zmian zadłużenie firmy wzrastało. W 1994 roku firma otrzymała zarząd komisaryczny. Doszło do porozumienia z wierzycielami i wdrożono program naprawczy. W 1996 roku powołano jednoosobową spółkę Skarbu Państwa „Olimpia” S.A. Udało się zamienić część zadłużenia na akcje, czyniąc z firmy spółkę wierzycielską. Wierzyciele zgodzili się na taki układ, bo przedsiębiorstwo poprawiło swoją strukturę finansową i rokowało dobrze na przyszłość. Częściowo udało się odzyskać rynek rosyjski, pozyskiwano też klientów na Zachodzie. W 1997 roku wyprodukowano milion sztuk wyrobów przy zatrudnieniu blisko 650 osób. Przeprowadzono modernizację parku maszynowego. Pod koniec lat 90. firma sprzedała charakterystyczny budynek przy ul. Piotrkowskiej 250 prywatnemu inwestorowi, który chciał stworzyć tam centrum handlowe. Ostatecznie powstały tam przestrzenie handlowe i biurowe na wynajem m.in. na wydarzenia związane z Łódź Design Festival czy Targi Książki. W 2016 roku rozpoczął się proces rewitalizacji budynku przez nowego inwestora.

„Olimpia” S.A. u progu XXI wieku zaczęła przynosić poważne zyski. Sprzedała znaczną część nieruchomości oraz majątku pozaprodukcyjnego. Ponad połowę wyrobów kierowano na eksport. Firma do dziś jest cenionym producentem odzieży damskiej.

Bibliografia:
Archiwum Państwowe w Łodzi, Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego „Olimpia”, Zakład A, w Łodzi; Komitet Zakładowy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w ZPD „Olimpia” w Łodzi
Centralne Muzeum Włókiennictwa, materiały podręczne Działu Historycznego, teczka „Olimpia”
„Odgłosy” 1969–1989
„Dziennik Łódzki” 1947–1989

Wspomnienia

Dotychczas nie udało nam się porozmawiać z nikim, kto pracował w tej fabryce. Jeśli jesteś byłą pracownicą/byłym pracownikiem tego zakładu i chcesz, aby znalazły się tutaj Twoje wspomnienia (lub jeśli znasz osobę, która chciałaby się nimi podzielić), skontaktuj się z nami telefonicznie lub mailowo:
Marta Madejska: 502-409-329, marta.madejska@topografie.pl

Galeria

3 Komentarze. Zostaw komentarz

  • Mariola Rejchelt
    21 kwietnia, 2023 3:15 pm

    Dzień dobry,
    Bardzo się ciesze , że natrafiłam na ten artykół związany z Olimpia .Moi rodzice i część rodziny pracowała w tej fabryce przy Piotrkowskiej przez wiele lat. Mama na szwalni od 1956 roku tata w podobnym czasie , był elektromonterem tam sie poznali . Brat mamy był kierowcą , jego żona w magazynie.Rodzice także poznali się w Olimpii.Ja jeździłam na kolonie do ośrodków Olimpii do Kolumny i do Chełmska Śląskiego a także na wczasy. Znałam wiele osób , które tam pracowały i stanowiły jakby jedną rodzinę poznawaliśmy się na wczasach a dzieci na koloniach i obozach.Uwielbiałam chodzić na pochody pierwszomajowe hucznie obchodzone przez działaczy z fabryki , uwielbiałam przedstawienia gwiazdkowe w teatrach i rozdawanie paczek z delikatesowymi słodyczami .Pamiętam jak czekałam na portierni na rodziców przy wysokich drzwiach. Wiele osób juz niestety nie żyje i mój tato też zmarł w 2017 roku. Mama jeszcze żyje i często wspomina osoby pracujące w pierwszych latach jej pracy. Ja także miło wspominam ten zakład i mam miłe wspomnienia z nim związane.
    Pozdrawiam serdecznie Mariola Rejchelt córka małżonków Osimowicz byłych pracowników ZPDŻ Olimpia

    Odpowiedz
    • ,,,Pamiętam jak czekałam na portierni na rodziców przy wysokich drzwiach”…….uśmiecham sie do tych wspomnień….kolonie ..moja mama jako młoda dziewczyna zaczęła pracować w Olimpii i pracowała do emerytury .Krysia dziś ma 89 lat i często wspominamy koleżanki ,brygadzistki ..

      Odpowiedz
  • W 1987 roku zaczęłam naukę w szkole zawodowej i jednocześnie miałam praktyki w OLIMPII przy ul. Piotrkowskiej.
    Z czasem zostaliśmy przeniesieni na ul Obywatelską. Zdarzało się mi odrabiać lekcje w ukryciu w szatni lub przygotowywać się do sprawdzianu szkolnego co obniżało moją efektywność w pracy.
    Pamiętam jak ówczesny pan dyrektor Piotrowski wezwał mnie i koleżankę na dywanik, byłyśmy trochę wystraszone ale okazało się że był to bardzo sympatyczny i wyrozumiały człowiek.
    Pracowałam tam 6 lat potem 5 lat na urlopie wychowawczym.
    Wspominam, koleżanki, przyjaźnie, wspólne wycieczki i organizowane imprezy imieninowe na stołówce. Zapamiętałam również przychodnie lekarską w zakładzie pracy. Stomatolog, ginekolog ,internista , dostępne bez kolejek i umawiania się. Lekarz zakładowy prowadził moje dwie ciążę, starsza córka ma już 30 lat.
    I wiele innych ….historii
    Ania.

    Odpowiedz

Leave a Reply

Menu